Strony

6 lutego 2017

Od Zoro - Cd. Elandiel

Nie bardzo wiedziałem czy zostało to rzucone żartem czy nie, w każdym razie kobieta którą spotkałem była na prawdę urocza, szczególnie w momencie w którym próbowała naśladować swoją towarzyszkę. Z rozmyślań wyrwała mnie zabierając moje miecze i kładąc je błyskawicznie na juki konia, wyglądała jakby się czegoś obawiała trzymając je. Skaleczenia? Wątpię, to musi być coś innego. W każdym razie, nie godzi się nikomu tykać tych ostrzy. Podszedłem do juków konia śledzony przez ni to zdziwione ni to złe wyrazy twarzy, podniosłem pierwszy z nich z zamiarem ponownego doczepienia do mojego biodra, lecz ledwie go dotknąłem tuż nad moją głową przeleciał kolejny pocisk gorącej wody.
- Hej, tak nie wolno.
- A co ty myślisz pachołku, że będziesz mógł posiadać broń w obecności królowej Tariel?
- Nie powiem takiej osobistości bym się nie spodziewał spotkać, poza tym nie jestem pachołkiem.
- A niby kim?
- Jam jest Roronoa Zoro - rzekłem teatralnie unosząc dłoń 
- Kto? - odparł w tym samym czasie drapiąc się po głowach
Popatrzyłem przez chwilę na obie tępym wzrokiem.
- Jednooki Demon?
- Nadal nic.
- Dowódca piechoty u Fabiana 
Ledwo dokończyłem zdanie ku mnie pomknęły pociski gotującego się płynu. 
- Nie możemy nawet przez chwilę porozmawiać bez obrzucania mnie wodą?
- Nie - odpowiedziała wyższa z drwiną w głosie.
Wyuczonym ruchem zapiąłem broń do pasa i dobyłem jeden z mieczy. Płynnym ruchem dłoni wykonałem młynek, ugiąłem kolana i przyjąłem odpowiednią postawę do tego co planowałem zrobić. Nagle niczym z gejzeru wiązka wody wystrzeliła w moją stronę, przeniosłem ciężar ciała na lewą nogę ostrzem miecza zmieniłem kierunek ataku i błyskawicznie zbliżyłem się do mojej przeciwniczki, ta przeskoczyła mnie idealnym saltem  i stanęła gotowa do dalszych ataków.
Mój mózg zaczął pracować na wysokich obrotach i wtedy coś się przełamało. 
Przypomniało mi się gdzie ją widziałem, stała na balkonie kiedy wspólnie ćwiczyliśmy z Fabianem pod okiem mistrza Sebastiana. Odwróciłem się w stronę Elandiel całkowicie ignorując tę drugą, ukłoniłem się i rzekłem:
- To dla mnie zaszczyt ponownie cię spotkać księżniczko - spojrzała na mnie pytająco.
- Może mnie nie pamiętasz, ale zanim królestwo zostało podzielone ćwiczyłem z twoim bratem fechtunek na waszym dworze, często przyglądałaś się nam przez okno, bardzo zmieniłaś się od tamtego czasu - uśmiechnąłem się szczerze.
Dziewczyna zaczęła ponownie intensywnie się mi przyglądać. Jej towarzyszka jednak nie miała zamiaru mi popuścić, mimo braku oręża zaczęła atakować wręcz, z jej dłoni emanowała jakaś potężna magia, a ostatnią rzeczą którą chciałem zrobić w tamtej chwili to zostać przez nią dotknięty. 
- Przestań, nie chcę cię zranić!
- A ja wręcz przeciwnie!

[Moon?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz