Strony

21 lutego 2017

Od Leaksa - Cd. Ryuketsu

Kiedy się wybudził czuł tylko silny uścisk na brzuchu, kostkach i nadgarstkach. Nie bardzo docierało do niego co się działo. Zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć cokolwiek. No tak, przecież dostał z krzesła. Domyślił się szybko, że prawdopodobnie jest związany i obserwowany. Powstrzymując się od jakiejś pogardliwej uwagi, zaczął pocierać nadgarstki o siebie, by wytworzyć chodź trochę ciepła. Czary mary i sznur spłonął. Z pogardliwym uśmiechem uchylił powieki i szybko ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Związał go, dlatego właśnie Leaks gardzi ludźmi. Wysunął ostre pazury i zwinnie przeciął resztę więzów, które trzymały go mocno przy krześle. Podniósł się szybko, wręcz niezauważalnie i strzepnął wszystko z siebie. Jego wzrok poleciał rysującego chłopaka siedzącego na łóżku. Podszedł do niego cicho, dokładnie obserwując każdy, nawet najmniejszy ruch ręką. Nachylił się nad nim, wyrywając mu kartkę z rąk.
- Jeszcze raz odważysz się mnie czymś walnąć, a powieszę twoją głowę nad kominkiem, którego nie posiadam, ale załatwię sobie specjalnie na tą okazję - syknął na niego i przeniósł wzrok na kartkę, z której i tak nie mógł nic wyczytać. Oddał mu ją uprzejmie (tak, uprzejmie >.>) i klasnął w dłonie, rozglądając się czy nie zostawił tutaj niczego ważnego. Stwierdzając, że nic takiego się nie stało, odwrócił się z zamiarem wyjścia, jednak został pociągnięty za ogon stanowczo. Odskoczył od jasnowłosego chłopaka zaskoczony i schował się w kącie patrząc na niego przerażony. Wszystko, tylko nie ogon i uszy. Te części ciała są zbyt delikatne i wrażliwe. 
Przejęty nadal bolącym ogonem, nie mógł nawet syknąć, czy jakkolwiek skarcić chłopaka. Musi gdzieś zapisać, że śmierć tego dzieciaka, musi być honorowa. Jednak nie w tym dobrym znaczeniu. Wyrwie jego wnętrzności i ubierze nimi choinkę w lesie. 
Szybko się ogarnął i wkurzony podszedł do chłopaka, obserwując go uważnie. Przysiadł na łóżku, owijając ogon wokół talii, to samo robiąc z warkoczem, tylko wokół szyi. Tępe spojrzenie jakie mu posyłał, wychodziło jakoś same z siebie. Nie miał pojęcia co powinien zrobić. Dlatego posiedział w miejscu jeszcze kilka minut. W pewnym momencie nogi same go podniosły i zaczęły prowadzić do drzwi. W międzyczasie sięgnął do kieszeni po kartkę z zaklęciem na teleportacje. Odwrócił się jeszcze tylko na chwilę.
- Następnym razem daj się po prostu zabić - burknął i zniknął pod osłoną zaklęcia.

[Ryuketsu? Brako weno]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz