Strony

16 lutego 2017

Od Elandiel - Cd. Zoro

   Momentalnie wzniosłam dłoń, by rozdzielić walczących. Silny powiew odsunął ich od siebie na paręnaście metrów, wytrącając przy okazji broń z ręki mężczyzny. Poczułam na sobie jego zaskoczone spojrzenie. Zerknęłam na niego przelotnie, mrużąc oczy i machnięciem dłoni sprawiłam, że wiatr uniósł trzy ostrza wysoko w górę.
- Jesteś na terenie wroga. To bardzo głupie ignorować jego rozkazy i rozpoczynać walkę z doradcą władcy - warknęłam, nie spuszczając wzorku z Zoro.
- Ona zaatakowała mnie pierwsza! - zaprotestował, zakładając ręce na piersi.
- I miała do tego prawo. Obowiązkiem Dary jest chronienie mnie, jeśli w pobliżu nie ma straży. Fabian jest nieobliczalny.. - zakończyłam krótką dyskusję, mając nadzieję, że zielonowłosy zrozumie, cóż miałam na myśli. - A teraz skieruj się z powrotem. Jestem pewna, że twój władca wrócił już na tron - dodałam na odchodne i odwróciłam się w stronę, z której przyszłam, jednocześnie przywołując do siebie białowłosą. Opuściłam dłoń i cały oręż mężczyzny opadł na trawę. Nie obchodziło mnie to, czy mógł się uszkodzić. Sprowokował Moon do ataku. Gdyby tylko ją zranił.. Gdyby z jej głowy spadł choćby włos.. Pomściłabym ją, nawet za cenę własnego życia. Panna Tenebrae była, i jest, jedyną osobą, która znała mnie praktycznie od urodzenia. Parę lat temu powróciła do Tariel, i od tego czasu jest moją doradczynią. 
- Wsiadaj - odezwała się, co wyrwało mnie z krótkiej nostalgii. Wskazała na swojego wierzchowca, gdyż mój był już prawdopodobnie w zamkowych stajniach, i podała mi dłoń. Ujęłam ją i zasiadłam tuż za nią. Ostatni raz zerknęłam za siebie, patrząc na mężczyznę wjeżdżającego z powrotem do lasu. Może kiedyś ta rozmowa potoczyłaby się inaczej. Ale teraz, gdy kochany braciszek prowokuje sprzeczki i zabija wielu moich żołnierzy każdy z jego królestwa może być niebezpiecznym wrogiem. Nawet Zoro, którego poznałam wiele lat temu. 
- Trzeba będzie poinformować ich rodziny o śmierci... - mruknęłam bardziej do siebie, niźli do panny Tenebrae. 
- Może powinnaś przejść w końcu do ofensywy? - zaproponowała, odwracając się lekko w moją stronę. 
- Stracilibyśmy przez to wielu dobrych ludzi. Ilu to z nich pchałoby się na pierwszy front? Łącznie z tobą, Moon..? - westchnęłam cicho. - Poza tym, mogliby na tym ucierpieć cywile. Dobrze wiesz, że każde zabójstwo niewinnej osoby to skaza na honorze dla Tariel. Może Fabian nie bawi się w takie dyplomatyczne zachowania nasyłając swoich na kobiety i dzieci.. Ale nie chcę brać z niego przykładu - dodałam na zakończenie. Co, jeśli najedzie na zamek? Weźmie w niewolę Tarielską ludność i.. - stop, Elandiel. Nie wolno ci tak myśleć. Nawet on nie byłby tak głupi. Może ich broń rzeczywiście pochłania niewielką ilość naszej mocy, ale paręset żołnierzy uzbrojonych w żywioły spokojnie dałoby radę jego armii. 
   Chcąc w jakikolwiek sposób odciąć się od tych myśli, zaczęłam wpatrywać się w niebo. Jego błękitu nie zakłócała ani jedna chmura. Nie czułam żadnego wiatru, wyłączając ten spowodowany prędkością kopytnego Dary. Góry, oświetlane przez wiosenne słońce, rzucały długie cienie na wioski. Pola zasiane zbożami połyskiwały w oddali na różne kolory. Pomiędzy nimi wiła się rzeka, wyglądająca jak płynny nieboskłon. Lubiłam nad nią chodzić wraz z rodzicami. Przynajmniej tak mówił wuj..

[ Które dokańcza? ;p ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz