Strony

15 lutego 2017

Od Ryuketsu - Cd. Leaksa

Dziwny mężczyzna, nie powiem. Przez jakiś czas ciekawość sama mnie prowadziła za nim, ale także to, że w tym samym kierunku znajdował się mój dom. Zanim jednak do niego wszedłem, uważnie spoglądałem na chłopaka, który po jakimś czasie zniknął w lesie. Przeszły mnie ciarki na samą myśl o tym, jak tam będzie za godzinę ciemno. Gdy mrok ogarnął także mój umysł, pomachałem głową i raptownie wszedłem do środka. Otworzyłam drzwi małym kluczykiem, po czym zamknąłem za sobą drzwi. Od razu zapaliłem światło, a mrok się rozproszył. Rzuciłem na łóżko torbę z księgą, po czym od razu wziąłem prysznic. Na początku moje ciało oblewała dość zimna woda, aż w końcu poczułem przyjemne ciepło. Po dziesięciominutowym prysznicu zjadłem mała kolację i przysiadłem do tortur, jakie jest czytanie księgi. Może tu znajdę wskazówkę, jak okiełznać Falę Zniszczenia, której nie mogłem już nigdy powtórzyć, od czasu wydostania się z tamtego miejsca. Na samą myśl przeszły mnie nieprzyjemne ciarki i samowolnie przeszedłem do czytania. Pierwsza litera, pierwsze słowo, pierwsze zdanie i czytam. I czytam. I czytam. Dużo przeczytałem, bynajmniej tak mi się wydawało. Gdy podniosłem wzrok, od mojego pierwszego słowa z książki minął jakiś kwadrans, a ja przeczytałem jakieś pięć stron, ale ja jestem pewien, że więcej! To jest jakieś oszustwa. No chociaż te siedem, na pewno! 
Zamknąłem książki z hukiem, po czym zmęczony położyłem ją na biurku obok i wszedłem pod ciepły kocyk, aby się ogrzać. Ta noc była dosyć zimna, a sprzedawca niestety nie zadbał o szczelne okna, a tym bardziej o ogrzewanie podłogi. Jedynie ściny jakimś cudem nie przepuszczały zimna, ale to nie znaczy, że wkrótce zmienię swój dom. Jest tu dla mnie za zimno, a ja jestem bardzo podatny na choroby. Gdy to był wiatr, a nie zwykłe zimne powietrze, atmosfera, szybko bym się tego pozbył. A tak muszę się ogrzewać kocykiem, który szybko wykonał swoje zadanie, tym samym powodując, że zasnąłem.
Obudziło mnie dziwne uderzenie o podłogę, a następnie wywalenie krzesła. Raptownie się podniosłem i spojrzałem postaci, która siedziała na ziemi, trzy metry ode mnie.
- Ktoś ty? - zapytałem za spokojnie jak na kogoś, do kogo ktoś się włamał. Włamał... ale jak? Drzwi zamknąłem na pewno, a odgłosów włamania nie słyszałem. Po za tym nic by nie wytłumaczyło to, że on siedzi na ziemi. Chyba, że wywalił się o krzesło, ale ono przecież stało pod ścianą.
- To ty? - chłopak podniósł głowę i dopiero wtedy, gdy nasze oczy się skrzyżowały, rozpoznałem. To ten dziwak, który zbierał trawę z chodnika. Ale skąd on się tu wziął?! - Cholera! - krzyknął. Od razu wstał i machnął dłonią. Jakaś dziwna ciecz wylądowała na mojej twarzy. - Pomyliłem zaklęcia – powiedział bardziej sam do siebie, gdy ja zacząłem wycierać dziwną substancję kocem. Była jakoś dziwnie ciepła i piekąca, ale nic mi nie zrobiła – bynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ty robisz? - podniosłem głos i wstałem, gdy mogłem już widzieć.
- Kurde, to działa tylko w napoju... - mruknął pod nosem. Nie wiedząc co się tak właściwie dzieje użyłem magii powietrza, strącając na niego najpierw kufer, który wstał na szafie, a gdy się odwrócił, aby zobaczyć, co go uderzyło, podniosłem krzesło magią i go uderzyłem, ale nie mocno. Chciałem go ogłuszyć, więc zdziwiłem się, gdy położył się na ziemi i leżał. Zemdlał? Najwyraźniej. Ale przecież mocno ode mnie nie dostał. Chyba... Czując niepewność do jego zamiarów i tej dziwnej substancji, z której musiałem się jak najszybciej umyć, usadowiłem go na krześle i związałem. Ręce za krzesłem, nogi przy nogach mebla, a potem całe ciało, aby nie mógł się ruszyć. Potem tylko czekałem aż się obudzi, czekałem na wyjaśnienia. Wiedziałem, że już nie zasnę, dlatego zacząłem rysować na kartce węglem, przy lekkim oświetleniu, jakie miało panować cała noc. Nienawidzę ciemności.

[Leaks?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz