Strony

8 lutego 2017

Od Fabiana - Cd. Leviego

  Siedziałem w ciszy, nie odzywając się. Każda moja odpowiedź by go uraziła, chociaż to nieważne, skoro tak po prostu postanowił wszystko zignorować i pójść spać. Nie wyrobię z nim, no bogowie. Tylko wzdychać można na takie coś. Jak na razie to tylko wplotłem dłoń w jego włosy i zacząłem się nimi bawić. Oddychał miarowo, rozchylając lekko usta. Westchnięcie. Ułożyłem się wygodniej, patrząc się na jego profil. Poruszył się niespokojnie, kiedy zabrałem rękę. No przepraszam, niewygodnie mi tak. Przymknąłem oczy, przykładając palce no skroni. Czy zamierzam spać z kimś innym? Poduszka się liczy? Bo te panny które się szlajają po ulicach nie można nazwać kimś, więc teoretycznie jestem czysty. Prawie. A zmęczenie było coraz większe.
  I prawdopodobnie przez to miałem poryte sny, o boże.

  W kuchni
— Cynth, jesteś nowa, a wypada twoja zmiana na noszenie śniadania królowi. Musisz znać parę zasad. Znajdziesz pokój w którym jest, a chyba będzie w prawym skrzydle. Pamiętaj, żeby pukać do drzwi! Odczekaj trochę i wejdź. Powiedz mu dzień dobry i nie patrz mu prosto w oczy, nie lubi tego. Skup się na jego nogach, tak będzie najlepiej. Potem wycofaj się, jasne? I nie reaguj na nic, przeważnie ludzie wchodzili nie w tych momentach co trzeba i dostawali po łbie za zbyt dużo pytań. Leć, bo się spóźnisz!

  Pokój
  Walone ptaki czemu muszą drzeć mordę tak wcześnie do jasnej cholery. Na stówę przysłała je Elka, ja to po prostu czuję. Dobrze wie, że bez snu wyglądam okropnie. Codziennie mi to powtarzała, to w sumie fajnie z jej strony. Choć pewnie mówiła to, aby mnie wkurzyć. Hm. Powolne ładowanie mózgu.
— Rusz się wreszcie i pomóż mi sprzątać ten syf, a NIE SWOIM ZADEM ŚWIECISZ — warknięcie i brutalne szarpnięcie za pościel. Levi, ty ćwoku, zostaw mnie w spokojuuu, nawet ty przeciwko mnie.
— Nie chce mi się, dupa mnie boli... — mruknąłem, wtulając się w poduszki. Usłyszałem ciche prychnięcie.
— I ty to mówisz, co? — tym razem udało mu się mnie zwalić. Poranne spotkanie z podłogą, zaliczone. Z cichym stękiem złapałem krawędź łóżka, przecierając twarz. Nie wspomnę mu o swoich plecach. One przez niego płakały, ja to wiem. Zadrapał je. Niech się lepiej w Irenę nie bawi, bo skończy tak jak ona, gdyby przesadziła. Jako wycieraczka przed tronem. Podniosłem się do pionu, wlepiając wzrok w Ackermana. Był ubrany w strój sprzątaczki. No nie mów że będziesz ogarniał teraz wszystko. Zawsze tak jest, kiedy wciska się w te czarne rajtki.
  Choć w sumie może to i dobrze, że się w to wcisnął.
— Nie wiem czy się cieszyć, z tego, że masz na sobie kiecę, czy uciekać przed sprzątaniem — wymruczałem, drapiąc się po karku. Ten powiew zimna w dolnych partiach mi przeszkadza. Ale to spodni jest tak daleko — Mam dylemat czy ubierać gacie w takiej sytuacji — wzruszyłem ramionami, uśmiechając się delikatnie. Niższy zacisnął usta w wąską kreskę, przenosząc spojrzenie na ścianę. Parsknąłem krótko, podpierając boki.
— Zamknij się. I rozumiem, że walenie desek w każdym możliwym tego znaczeniu jest u ciebie normalne, kiedy ze mną rozmawiasz? — co, co, o czym ty przemawiasz. Skrzywiłem się niezrozumiale, kiwając na boki głową — No to co tak puka?
— Dzień wiea... NHG — do środka wbiła jakaś blondwłosa dziewczyna z tacą w ręku. Niestety, postanowiła przywitać się z ziemią — Dobry wieczór? — rzuciła niepewnie, skupiając się nie na mnie, tylko moim tyłku.
  A no tak, nie chciało mi się ubierać.
— Dzień dobry. Ja rozumiem, że mam seksowne pośladki, ale są zarezerwowane dla Lewusa, przykro mi — przyłożyłem pięść do warg, a Levi zerknął na mnie ukradkiem — No nie mogę dosięgnąć koszuli, no

[ :') ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz