Strony

22 lutego 2017

Od Leviego - Cd. Fabiana

- Jesteś idiotą - mruknął i spojrzał karcąco na Fabiana. Nie winił go za to, zdarza się, ale teraz powinien już zauważyć. Westchnął cicho i przejechał ręką po włosach, odgarniając je do tyłu. Czasami miał serdecznie dosyć jego dupowatego charakteru. Czy osoby tak bipolarne jak on jeszcze chodzą po świecie. Mruknął coś pod nosem cicho i rozejrzał się dookoła. Oczywiście, ze obrazy musiały wisieć krzywo. Światło padające z kryształowego żyrandola dokładnie pokazywało kurz latający w pokoju. Skrzywił się znacznie i wycofał, padając władcy na kolana. Walone progi. Fuknął pod nosem, krzyżując ręce na piersi. - Jak teraz zaczniesz narzekać, że jestem ciężki, to ci przywalę - burknął, usadawiając się wygodniej na kościstych kolanach. Nie, żeby mu to przeszkadzało.
Wbił swoje tępe spojrzenie, w karcące czerwone oczy, tak hipnotyzujące, że odwrócił je, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Nie było to jego winą, że to świdrujące na wylot spojrzenie tak na niego działało. Chociaż mógłby przyznać, że adoruje te czerwone tęczówki. Z pośród dosyć dużego grona osób, które zna tylko Imcora ma takie.
Ociągając się powoli zaczął zsuwać się z władcy, ten jednak, widocznie wyczuwając jego opór po prostu objął go rękoma i podciągnął do góry, przyciskając do siebie. Levi spojrzał na niego dziwnie, unosząc niezauważalnie kąciki ust, po czym odwrócił się do niego przodem, walcząc z silnymi ramionami. Fuknął mu cicho do ucha, chowając twarz w jego szyi, kiedy doradca wszedł do sali. Poczuł na sobie jego spojrzenie. Wzdrygnął się, na co Fabian posłał mu drwiący uśmieszek. Usłyszał ciche odchrząknięcie, dlatego wyłączył swój mózg, ciesząc się tak bliskim kontaktem. Chciałby mu teraz powiedzieć to specyficzne "Wszystkiego Najlepszego", jednak wolałby, żeby sam ogarnął o co chodzi, zanim wybije dwudziesta czwarta.
Zaciągnął się specyficznym, królewskim zapachem. Nadal cuchnął alkoholem i kurczakiem, którego niedawno jadł, jednak nie bardzo mu to przeszkadzało. Zakopał twarz bardziej w wymiętej koszulce. Nie zwróciłby nawet uwagi na to, czy doradca wyszedł, gdyby nie charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
- Nie musi się pan chować, panie Ackerman - usłyszał uwagę i jak na zawołanie oderwał się od młodszego, piorunując starucha spojrzeniem. Nie powinno być zdziwieniem, że w tak zdeterminowanym akcie jego głowa miała spotkanie z podłogą. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo znów zostali sami. Warknął cicho i zaczął masować tył swojej czaszki, nie wstając z zimnej podłogi. Usłyszał głośny śmiech.
- Myślałem, że mnie trzymasz, kretynie - burknął i wstał, mrugając szybko, by pozbyć się czerni sprzed oczu. Westchnął cicho. - Jak będziesz czegoś potrzebował, będę gdzieś na zamku, albo w ogrodzie. Wiesz gdzie mogę trafić, a gdzie nie - mruknął i jak gdyby nigdy nic wyszedł, kierując się na poszukiwania dużego, cętkowanego kota, który zaginął mu dwa dni temu.

[Fab? Brak weny ;-;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz