Strony

30 stycznia 2017

Od Zoro - Cd. Elandiel

Dlaczego jak ten bałwan gdzieś jedzie to bierze ze sobą tylko tą maskotkę którą mianował dowódcą gwardii. Odkąd mianował mnie także dowódcą myślałem, że okaże mi choć trochę szacunku a jedyne co dostałem to większą komnatę i strój galowy, nie licząc tych pierdół z którymi przychodzą do mnie niektórzy z "żołnierzy". Poduszkę masz za twardą? Po co iść do magazynu albo zawracać głowę dziesiętnikowi skoro można uczepić się dowódcy. Chcesz przepustkę do rodziny? Czemu wszyscy do jasnej cholery chodzą do mnie a nie swoich przełożonych. W zasadzie wiesz co? Pierdol się Fabian, jadę do ciebie! Wstałem po czym zarzuciłem na siebie swoją ulubioną zieloną szatę i przepasałem czerwonym materiałem, następnie ruszyłem biegiem w stronę stajni. Tam wypatrzyłem Pika, wsiadłem na niego i ruszyłem czym prędzej ku bramie miejskiej zanim znów ktoś mnie zaczepi. Wtedy to bym się na prawdę wkurzył! Strażnicy przy murach spojrzeli tylko na mnie przelotnie i wyprężyli się na baczność. Przynajmniej mnie szanują w porównaniu do tego dupka... Pędziłem razem ze swym koniem co tchu w zasadzie przez cały dzień, wtedy dopiero przypomniałem sobie, że sam do końca nie mam pojęcia gdzie jadę. 
Obróciłem się w kierunku najbliższego drzewa.  Czy ja go czasami nie omijałem ze 3 razy? 
Cudownie, znowu się  zgubiłem. Jedyne co mi pozostało to podążać wraz ze swym czarnym jak noc towarzyszem wciąż do przodu i liczyć na szczęście. Zapadła noc gdy dojechałem do olbrzymiej połaci terenu cała pokryta w ciałach żołnierzy Tariel. A więc to tak? W zasadzie toczymy wojnę więc co się dziwić. Przejechałem obok obojętnie, niecałe kilka kilometrów dalej znalazłem idealne miejsce na nocleg. Kilka drzew, i małe jeziorko w zupełności wystarczą mnie jak i jemu. Z juków które w zasadzie Pik zawsze nosi ze sobą wyciągnąłem ziarno i koc na którym wygodnie się ułożyłem gdy koń wcinał proso. Sen zmógł mnie w ciągu kilku minut, był ciemny i głęboki nie zmącony niczym. Następnego ranka wstałem w naprawdę szampańskim nastroju wyspany jak nigdy, zwinąłem się i ruszyłem w zasadzie nie wiadomo gdzie. Pod wieczór dotarłem do leśnej ścieżki. Jeśli będę miał dostatecznie dużo szczęścia może spotkam kogoś kto pokieruje mnie z powrotem. Nie minęło wiele czasu nim przejechała przede mną piękna kobieta, jednak z jakiegoś powodu nie byłem w stanie się ruszy. Gdy tylko odzyskałem władzę w kończynach wstałem jednak szybszym tempem przejechała kolejna kobieta prawie mnie potrącając. Co się z tymi ludźmi porobiło. Wziąłem za uzdę Pika i podążyliśmy wolnym krokiem za nią. Kobieta również zeskoczyła z konia i powoli podążała za swoją poprzedniczką. Gdy przystanęła udało mi się ją dogonić, dotknąłem delikatnie jej ramienia, odwróciła się w moją stronę zaskoczona przez co poruszyła krzakami obok. Następnie jej mina wskazywała ewidentnie wściekłość, spojrzała na mnie zatrzymując swój wzrok na moich mieczach. Dosłownie sekundy dzieliły mnie od śmierci w wyniku oparzeń pociskiem który we mnie rzuciła. Co tu się do cholery dzieje? Przez poprzedni manewr prawie wpadłem na pierwszą z kobiet której twarz wyrażała jeszcze większe zaskoczenie niż tej pierwszej. Raz za razem odwracała głowę raz na mnie raz na tą dziwaczkę. Tylko nie żartujcie, że zajechałem aż do Tariel.
Zagwizdałem cicho by Pik podbiegł do mnie, po czym uderzeniem w pośladek posłałem z powrotem do naszego ostatniego noclegu, nie miałem zamiaru go w to mieszać. 
- Może się uspokoimy i wyjaśnimy sobie kilka rzeczy - zasugerowałem.
- Sługa Fabiana przyszedł by cię zamordować, ale nie martw się moja pani, ja cię obronię! - Wykrzyknęła amatorka wrzących kąpieli.
- Fabian nie jest aż tak głupi, a swoją drogą co ty tutaj robisz? - Odparła pierwsza z kobiet
Zatkało ją, a na twarz wpełzł dorodny burak.

< Moon? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz