Strony

29 stycznia 2017

Od Leviego - Cd. Fabiana

Jaja sobie robił prawda? Levi nie miał w tym momencie ochoty nigdzie wyruszać. Jego głowa bolała niemiłosiernie od gwałtownego upadku. Obawiał się, czy w żaden sposób nie została rozcięta. Wbrew pozorom podłoga tutaj nie jest zbyt bezpieczna. Do tego jeszcze ten przerośnięty koleś. "Czy całe to królestwo musi być wyższe ode mnie?" Przypominam, że Bogdan też jest większy. Kiedy ten cały Roronoa się ulotnił, myślał, że będzie miał spokój. Chciał w ciszy wyjść, wrócić do swojego pokoju i kontynuować spanie, dlatego pomimo zrozumiałego rozkazu zignorował Fabiana i wyszedł z sali tronowej. Miał dość tego dnia, poza tym był zbyt zmęczony na jakiekolwiek bójki. Oczy same mu się zamykały, a znajomy zapach na koszuli, którą na sobie miał jeszcze bardziej zachęcał go do zaśnięcia. Może to nie to samo co bycie otulonym silnymi ramionami właściciela obu, koszuli i zapachu, ale też mu wystarcza. 
Przeliczył się jednak. Wiedział to, gdy został brutalnie wepchnięty do swojego pokoju i chwilę później siłą ubrany w swój mundur, a na to zbroję. Westchnął zrezygnowany. Wiedział, że przegrał, a z Fabianem nie ma co walczyć. Sięgnął jeszcze po swój miecz i kilka kostek cukru dla swojego konia i posłusznie wyszedł z komnaty. Konie stały przy wyjściu ze stajni, widocznie wcześniej wyprowadzone z rozkazu. Przewrócił oczami, gdy wiedział, że nikt nie patrzy i podbiegł do czarnego ogiera, który powoli dreptał w jego stronę. Wyciągnął z kieszeni kilka kostek i przyłożył mu do pyska. Mimo tego, że musiał stać na palcach, by chociaż go pogłaskać, ten koń był dla niego tak samo ważny jak Bogdan czy Irena. Bynajmniej nie lubił osądzać zwierząt i przedmiotów o górowanie nad nim. 
Z niesamowitą zwinnością wskoczył na grzbiet zwierzęcia i poklepał go po szyi. 
- Jestem zdziwiony, że na niego wszedłeś - usłyszał kąśliwą uwagę, dlatego nawet się nie odwrócił, tylko zignorował to, nadal pieszcząc zwierzę, na którym siedział. Ciche prychnięcie skłoniło go jednak do wystawienia środkowego palca za siebie. Minęło dużo czasu, a już jechali w obranym kierunku. Stukot twardych kopyt zaczął go uspokajać. Fabian może i chciał powybijać trochę ludzi, ale później i tak skończy się to dyplomatyczną gadką. Czas mijał mu szybko, nie wiedział ile tak jechali, minuty czy godziny. Jedyne co się dla niego teraz się dla niego liczyło, to odliczanie mijanych drzew i budynków. Nie szybko więc, zorientował się, że dawno przejechali przez mury. Otrząsnął się szybko ze stanu zamyślenia i wyprostował, ogarniając teren wzrokiem. Jak na razie było spokojnie, tylko gromadka ludzi od czasu do czasu uciekała z jednego budynku do drugiego. I wtedy właśnie o mało nie dostał zawału. Znał skądś ten różowy kolor włosów. Dwie małe kitki po bokach głowy. 
Nie bardzo rozumiejąc jak bardzo w stanie oszołomienia się znajduje, gwałtownie zatrzymał konia, tym samym spadając z niego. Nie odczuł bólu. Chciał tylko znowu ją zobaczyć. Był pewien, że to na pewno była Isabelle. W tym momencie zapomniał, że jego przyjaciółka nie żyje. Zaczął sobie wymyślać, że jakimś sposobem zdołała uciec. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wpatrywał się w jeden punkt, w drzwi za którymi zniknęła. Objął się ramionami. Czuł jak jego ciało się trzęsie. Ogarnęło go nieprzyjemne uczucie pustki, które już kiedyś czuł. Z jego oczu zaczęły spływać łzy, a on miał ochotę zacząć krzyczeć tak, by cały świat mógł go usłyszeć. 
- Isabelle - szepnął do siebie i jeszcze bardziej skrył się w swoich ramionach. Chciał stąd zniknąć, ale równocześnie znów zobaczyć różowowłosą dziewczynę. Chciał się przekonać, czy to aby na pewno ona. Wtedy znów usłyszał stukot kopyt. Tym razem głośniejszy, bo na betonowym chodniku. Nie przejmował się tym jednak. Jego głowa była zajęta wszystkimi obrazami, wspomnieniami z lat, które mógł spędzić z Isabelle i Farlanem. Był ciekaw czy blondyn też nadal żyje. Potrzebował teraz utwierdzenia w przekonaniu, że Fabian wcale ich nie zabił, a to co widział to tylko nędzna iluzja. Zerwał się więc szybko na nogi i podszedł do swojego władcy. - Oni żyją prawda? Okłamałeś mnie. To była tylko sztuczka, tak? - zapłakał. Nie wiedział już co ma o tym wszystkim myśleć. A może to tylko zmęczony organizm płata mu figle? Zdezorientowany znów padł na kolana i schował zapłakaną twarz w dłoniach. Niech go ktoś stąd zabierze. "Nie chcę już żyć".

<Fap?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz