Strony

21 stycznia 2017

Od Fabiana - Cd. Leviego

- Nikogo nie podrywałem, capie jeden! – krzyknąłem za nim, obserwując jak odchodzi – a MOJE ŻYCIE NIE MOŻE BYĆ LEPSZE, W KOŃCU JESTEM i tak mnie nie słucha – wzdech smutku. Czemu niby myśli, że zajmuję się podrywaniem tych nędznych dyplomatek? Mam lepsze rzeczy do roboty, jak dokuczanie jemu. Praca na pełny etat, o wiele trudniejsza od rządzenia Yondaime. Na szczęście odeszły przed czasem. Może nie dosłownie, chociaż próbowałem zabić je wzrokiem, aleee przynajmniej dostałem trochę wolnego. Trzeba było uciec jakoś przed doradcami i całą służbą. Powolnym krokiem podążałem za Ackermanem. Nie dość, że sprząta lepiej od tej całej hordy starych bab, to jeszcze prezentuje się całkiem nieźle w ich stroju. Powinien kazać mu w nim chodzić nawet w terenie, może nie będzie już się tak wywyższał. Co mu nie wychodzi. Taki niski. Aw.
  Z zaciekawieniem zajrzałem do jego pokoju, widząc jak wyżywa się na drewnianej ramie.
- Levuś, co ci to łóżko zrobiło, że je molestujesz nożami? Noi w końcu żeś powiedział Wasza Wysokość! A myślałem że nie lubisz rozmawiać o wzroście. Poza tym, mógłbyś się tak wyrażać cały czas. W twoich ustach brzmi to tak magicznie, ogółem nie tylko to – pochyliłem się nad nim, tym samym, zmuszając go do lekkiego zgięcia się. Warknął krótko pod nosem, zakładając ręce na piersi.
- Głupi zboczeniec. I kto tu kogo molestuje, hm? – odsunął się szybko, celując we mnie palcem. Westchnąłem w odpowiedzi, przekrzywiając głowę na bok. Złączyłem palce, przystawiając je sobie do wargi.
- Uważaj co mówisz, Lewusie. Nie chciałbyś podzielić losu swoich dwóch kolegów, prawda? Całkowicie straciłeś wtedy głowę, conie? Ale nie tak jak oNI HA, BUM PUNKT DLA MNIE – prawidłowe zachowanie władcy naszego wieku, tak. Niech się Elandiel wali z tymi grzecznymi odzywkami, tak się ludziom przecież nie robi. Zawsze trzeba mieć na nich haka, a ta bawi się w grzeczną damę dworu~ To trochę smutne – A teraz chodź, idziemy do tawerny, zanim przyzwoitki się przypatoczą – zignorowałem jego minę, która mówiła czyste "zgiń przepadnij", łapiąc go za kołnierz – Ale gdzie twoja pelerynka?
- Spaliłem. Na stosie. Zginęła – wysyczał, dreptając za mną. Tylko żeby teraz nie zabił się na schodach, miałem co do niego inne plany. Zwykłe stopnie nie mogą mi w tym przeszkodzić. W najlepszym wypadku każę zamontować tutaj jakieś liny, żeby nie mógł się wywracać. Chociaż nie, bo się jeszcze powiesi. Teleporty byłyby dobre, otak. Trzeba porwać, znaczy się wezwać magów i nakazać, ekhem ładnie poprosić o nie. Ale chwila.
- Jak mogłeś? JAK MOGŁEŚŚŚ, nie daruję ci tego. Zabiorę ci Bogdana. Jeśli okażesz skruchę kupię tobie kolejną pelerynę, one są zajebiste – ostatni korytarz. Zaciągnąłem kaptur na łeb, biorąc mężczyznę pod rękę. Tak, żeby nie wzbudzić podejrzeń, szliśmy w stronę wyjścia.
- Jak na króla słabo się wyrażasz – prychnął – A Bogdana nie ruszaj. Irenka też jest nietykalna – o bogowie, stanowczy Levi. To coś nowego. Tsk tsk, przeżyję. Chyba. Przyspieszyłem, widząc strażników. Trzeba teraz dyskretnie iść za kolumnami, tak żeby się nie skapnęli, salto w przód. Wygrasz to Fabian, nikt nie jest od ciebie lepszy w ukrywaniu się przed ludźmi... faK podłoga za śliska, wALONA CZYSTOŚĆ LEWUSA, CZEMU ZABRAŁ MI MÓJ PIASEK
- Jesteś idiotą – sapnięcie zażenowania – Czemu po prostu nie szedłeś normalnie, tylko odwalasz dzikie piruety
- Jest dobRZE – syknąłem szeptem – To i tak było majestatyczne – kątem oka zauważyłem strażnika, idącego w naszym kierunku. Z szybkością uciekającego przede mną Ackermana podniosłem się do pionu, zaciskając dłoń na odpowiedniczce czarnowłosego. Biegiem do wyjścia, aje! Co z tego że mnie zauważyli i darli za mną mordy. Z głośnym śmiechem wybiegłem z dworu, nie puszczając swojego gwardzisty. Ominęliśmy plac, ruszając w dół wzgórza. Że akurat chciało mi się chaty tutaj. Wparowałem do bocznej uliczki, na moje szczęście tuż obok była oberża. No ale, oczywiście tamte pierdoły dalej za nami pełzły. W oczach Ackermana widziałem, że chciał mnie wydać. Menda. Kiedy ludzie byli bliżej, niezauważalnie wszedłem do środka, przylegając do ściany. Zatkałem cwelowi usta, kładąc podbródek na czubku jego włosienicy. Drugą oplotłem wokół talii niższego. Uśmiech zwycięstwa. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, widząc parunastu zdziwionych mieszkańców.
- Jeśli ktokolwiek coś powie, dam do zgwałcenia moim psom – zerknąłem na Leviego – A tobą zajmę osobiście. Nie siądziesz na zadzie przez tydzień – wymruczałem mu do ucha – Tyle że zrobię to szpadą
  Tłum uciszył się całkowite, skupiając się na naszej dwójce. Zmarszczyłem brwi, przyciskając wojaka mocniej do siebie. Kroki i wrzaski strażników stawały się głośniejsze. Czemu nie dadzą mi spokoju i nie puszczą bez obstawy? Przecież dam sobie radę. Mogę w kogoś rzucić komodą. Ewentualnie Lewym.

< Lewus? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz