Strony

29 stycznia 2017

Od Fabiana - Cd. Leviego

  Początkowo nie wiedziałem, dlaczego Levi postanowił spotkać się z drogą. Jego koń gwałtownie się zatrzymał, a sam padł na ziemię. Przyspieszyłem, w locie schodząc z wierzchowca. On nadal sobie leżał, płacząc. Znowu coś nowego, Ackerman pokazuje uczucia. Parsknąłem cicho, zakładając ręce na piersi. Ale kto żyje? Sztuczka? Jaka sztuczka, Elka już od dawna ma zakaz wchodzenia na tereny Yondaime. Ach, tak. Głośny śmiech. Między budynkami kryła się jakaś różowa dziewczynka. Oj taka znajoma mina, oj.
- Tak tak, żyją sobie w podziemiach i wpierdalają krewetki – syknąłem krótko, klękając przy mężczyźnie. Oparłem jednego łokcia o kolano, podpierając się o dłoń. Drugą złapałem podbródek Leviego, unosząc go ku górze – No nie mów, że takie pierdoły jak ta idiotka i nieudana kopia mojego imienia dalej wzbudzają u ciebie... Uczucia – spojrzałem mu w oczy, podczas gdy jego zwiększyły się. Załkał głośniej, udając wodospad. Tymi łzami to mógłby staw wypełnić, kurna mać. Żałosne. Momentalnie przyjąłem poważną minę, odrzucając starszego na bok. Nogą przygniotłem jego klatkę piersiową, pochylając się nad nim. Skrzyżowałem na plecach nadgarstki – Nie możesz tak przywiązywać się do ludzi. Czekaj, która to tak przykuła twoją uwagę? Chwila, zaaaraz ci ją załatwimy– wyszukałem młodą wzrokiem. Przywołałem ją do siebie, łapiąc w pasie. Nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. I dobrze – Od teraz jesteś Isabelle, dobrze? Jasne – wyciągnąłem z pasa mały sztylet. Jak on dawno nie był w akcji!
- Fabian, zostaw ją – wydukał, próbując się wyrwać spod buta. No, nie ma tak łatwo. Z uśmieszkiem przycisnąłem go do ziemi mocniej, nakierowując ostrze na szyję dziewczyny. Zadygotała krótko, patrząc na mnie zaszklonymi oczami. Takie to niewinne, ugh. Zupełnie jak tamta, chociaż nie. Rzucała się i nie chciała pobawić w ofiarę.
- Prosta sprawa, przywołamy twoje wspomnienia. Ruszysz się, zapłaczesz, cokolwiek, poszukamy kogoś na miejsce Farlana. Weźmiemy ich na dwór? Tylko że muszą być idealną kopią – krótkie nacięcie na skórze. Idealnie! A jednak nie, wyszło krzywo. Magia popsuta – Kurde, powinienem głębiej przyciąć, conie? Bawimy się dalej czy wstaniesz, nie będziesz ciotą i pojedziemy rozwalać łby komu innemu, hm? Bo tak jakby, to nie jest ona, wiesz? Chociaż dobra, gdybym ją zabił, to by była w pełni Isabelle. Ale jej ciało powoli gnije na polu, a głowę już dawno zżarły psy. Ludzie, którzy zajmują miejsce w twoim sercu powoli giną, albo zginęli. Co mnie dziwi, bo ja nadal egzystuję – odsunąłem wieśniaczkę na bok, która szybkim krokiem, ze szlochem, uciekła do zaułku.
  Chwila zawahania z jego strony. Przetarł oczy, unosząc się do pionu. Uniosłem brwi w zaskoczeniu, powoli przybierając uśmiech. Tak, tak, dobrze. Opanował się, raczej.
- Nie żyją – mruknął cicho. Klasnąłem z cichym chichotem.
- Tak właśnie! Swój chłop, a teraz pakuj się na konia i idziemy stąd – obróciłem się w kierunku ludzi, rozkładając ramiona – Nic już tu nie ma, to była krótka demonstracja słabości~! Możecie iść i odwalać swoje nudne życie dalej! – tanecznym krokiem podszedłem do Leviego, klepiąc go po plecach. Odwróciłem się do konia, wsiadając na niego sprawnym susem. Po chwili i gwardzista wdrapał się na swojego. Posłałem mu delikatny wyszczerz, sekundę później galopując na przód. Było mało czasu, a rozpiedziel nie może czekać! Już nawet nie zwracałem uwagi na Ackera, który wlókł się za mną jakby nóg nie miał. Znowu dopadło go przybicie? Bogowie, niech da sobie spokój. Naprawdę powinien zabrać sobie to co mówiłem do tego pustego mózgu i nie żyć osobami z przeszłości. Są niepotrzebni. Czynią tylko człowieka słabszym, trzeba znaleźć nowe cele i przejmować się nimi, nikim innym. Zbierać wokół siebie tych, którzy mogą zagwarantować ci ciekawe sytuacje i informacje. Znajomości są po to, by kiedyś to wykorzystać. A on, cóż, wyje po tamta dwójka wykitowała. No moja wina? No, no tak, moja, osobiście ich ściąłem, ale nic poza tym. Złamali zakaz~! Należało im się.

< Lewusie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz