Strony

29 stycznia 2017

Od Leviego - Cd. Fabiana

Pociągnął nosem, pozbywając się ostatnich śladów załamania. Był przyzwyczajony do tego, jak Fabian go traktuje, kiedy ma te swoje załamki. Wiele razy powtarzał mu, ze ma zostawić przeszłość za sobą, bo inaczej niczego nie osiągnie. Może nie wierzył w to całkowicie, miał swoje własne teorie. Jednak wiedział, że pomimo dłuższego okresu życia i większej wiedzy nie jest w stanie z nim wygrać. Nie jest na to gotowy psychicznie. 
Obojętny strzepnął błoto z mundurka, ignorując nadal znajdującą się tam brązową plamę, jak tylko mógł. Nie czuł już nic. Niezrównoważenie jego pana odejmowało mu jakiekolwiek chęci. Teraz robił wszystko jak zaprogramowana maszyna. Jechał za nim, patrząc się w te napięte plecy niewidzącym wzrokiem. Zabijał bez emocji, dla jego uciechy. Dla niego wyrzucił z siebie niepotrzebne emocje. Był jak obojętna kukiełka, która potrzebuje osoby, która go poprowadzi. Tym kimś był Fabian Imcora. Pomimo tego, że czuł do niego niesamowitą niechęć, był mu wdzięczny za wszystko dobre, co go w życiu spotkało. Dlatego przyrzekł, że cokolwiek się stanie pozostanie mu wierny i obroni go nawet swoim ciałem. Taka jego rola. 
Jego mózg nie rejestrował już co się dzieje wokół niego. Wszystko co robił, wykonywał automatycznie, bez zbędnego myślenia i analizowania. Dostał dokładny rozkaz. Zabić wszystkich, którzy nie są od nas. Doskonale zrozumiał i nie chciał się sprzeciwiać. Nie było już powodu. Nie miał dla kogo się sprzeciwiać, przecież został sam jak palec, zdany na łaskę królestwa. Nie zdawał sobie sprawy z tego, kiedy przejeżdżał po kimś mieczem. Wydawało mu się, że wszystkie ludzkie ciała jakie napotkał nie ważyły zupełnie nic. Czasami udało mu się zobaczyć swoje odbicie w pustych oczach ofiar, ale nie czuł już nic. Stał się potworem, na jakiego wyrastał od urodzenia. Fabian go tylko do tego jeszcze bardziej zachęcił. Skoncentruj się i nic już nie czuj. Tak postanowił żyć już do końca. Isabelle... Farlan. Oni są przeszłością, która nigdy już do niego nie wróci. Jedyne na co może czekać, to na własną śmierć. Nie bał się jej już. Przyjął do wiadomości, że tak samo jak wszystkich, jego też kiedyś zabraknie.
W pewnym momencie wszystko ucichło, a pod nogami czworonożnych zwierząt leżały martwe ciała poległych. Mógł się jednak tylko na nie patrzeć. Wiedział, ze znaczna część nich leżała tam przez niego. Nie czuł się jednak winny. Nic już nie czuł. Jego ciało nie miało już uczuć. 
Ciszę wypełnił szyderczy śmiech, tak bardzo mu znajomy. Przeniósł puste spojrzenie na jego właściciela i podjechał bliżej, uważając by nikogo nie zdeptać. Nie był pewien czy już się wszystko skończyło, jednak znał króla na tyle dobrze, żeby widzieć iż łatwo się nie podda i jest na tyle zdeterminowany, by najechać na sam zamek. Nie liczyłby się nawet z tym, że jest sam, jedyny i nie dałby sobie rady. Czasami żal mu było siostry Fabiana. Elandiel musi mieć cięższe życie od jego samego, a to on spędza z władcą każdą chwilę, bo wie, że jeśli go zostawi to prawdopodobnie trafi do lochów na darmową zabawę sztyletem i odcinanie kończyn jedna po drugiej. Owszem wiedział o jego "Pokoju zabaw", jednak dla własnego dobra wolał się do tego nie przyznawać. 
Wyprostował się, ciągnąc za lejce, by koń nie ruszał się. Stali wystarczająco blisko.
- Co masz zamiar teraz zrobić, Panie? - mruknął beznamiętnie. Obojętne mu było, czy znów zostanie za to wyśmiany. Może i miał tego dosyć, jednak takie było jego przeznaczenie. Zginąć w oddaniu za władcę. Wiedział jednak, że to oddanie nic mu nie da. Fabian nie traktował innych tak jak on. Nie przywiązywał się. Dlatego on też postanowił przestać. Pierwszym co musi zrobić, to skończyć z jakimikolwiek uczuciami do mężczyzny przed nim.

<Fap?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz