Strony

7 marca 2017

Od Leaksa - Cd. Ryuketsu

Jego przenikliwy wzrok uważnie skanował najmniejszy ruch nieproszonego gościa. Od razu wyczuł obecność w lesie, dlatego nie wahał się ani trochę i podążał za chłopakiem aż do tego momentu. Z całej siły powstrzymywał się od podejścia i wykręcenia mu ręki, która tak bezcześci jego tereny. Uniósł ogon niezadowolony i to właśnie w tym momencie przybysz go dostrzegł. Leaks uśmiechnął się szyderczo i zaczął powoli iść w jego stronę, strzykając palcami, w gotowości do ciosu. Zatrzymał się kilka metrów od blondyna i skrzyżował ręce na piersi, karcąc go srogim spojrzeniem.
- Zostaw to - warknął, tupiąc nogą. Jeszcze bardziej się niecierpliwił. Nikt nie ma prawa tykać niczego z tego lasu. Nawet on sam tego nie robił. Chłopak podniósł się, nie spuszczając z niego wzroku, a trawę w ręce ścisnął mocniej. Syknął na niego ostrzegawczo i w ułamku sekundy pociągnął go ogonem za rękę. Wiedział, że chłopak będzie stawiał niemały opór, jednak obchodziło go to tak bardzo, jak zeszłoroczny śnieg, którego i tak w lesie nie było. Leaks pociągnął go mocniej i siłą wepchnął do swojego szałasu. Nie czekając ani chwili dłużej, pchnął go lekko do tyłu aż niezdarnie wpadł do małego kociołka, nie mogąc się wydostać. Kotowaty uśmiechnął się do niego szyderczo i podszedł, opierając się o brzegi naczynia. - W tym lesie nie zbiera się niczego, co podarowała nam matka natura. Nie obchodzi mnie po co była ci ta trawa, ale nie możesz jest zebrać, zrozumiano? - syknął, nastraszając ogon, który powoli zaczął mu przeszkadzać pod tymi wszystkimi ubraniami. Przewrócił oczami, rozmyślając jak by tu ukarać blondyna przed nim. Westchnął cicho pod nosem i odszedł na bezpieczną odległość, uważnie przypatrując się gościowi, który za wszelką cenę próbował się wydostać. Nie zważając na jego obecność ściągnął z siebie noszone ubrania i szybko ubrał jakieś czyste, przy okazji dokładnie pokazując zwoje zwierzęce części ciała. Nie żeby go to obchodziło, ale z chęcią teraz wydłubałby młodemu oczy. Zerknął za siebie na chwilę. Desperacja na twarzy towarzysza dobijała go wystarczająco dlatego pomógł mu wyjść z kotła, jednak nie puścił jego nadgarstków. Z uwagą przypatrywał się mu z bliska, skanując każdy jeden szczegół na jego twarzy. W końcu warknął cicho i pozostawił chłopaka samemu sobie. Niech robi co tylko mu się żywnie podoba, tylko niech nie tyka żadnego żywego stworzenia w obszarze trzech kilometrów kwadratowych, bo obiecuję, że naślę na niego moją morderczą alpakę z piwnicy. Westchnął cicho po raz kolejny i z uwagą patrzył jaki ruch wykona.

[Ryu? Brak weny D:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz