Strony

8 marca 2017

Od Ryuketsu - Cd. Leaksa

Brak komentarzy:
Milczał i opierał się o kocioł, z którego nie mógł się wydostać. Długo mierzył się wzrokiem z kotowatym, myśląc i jego ogonie i uszach. Strasznie lubił zwierzęta, a tym bardziej koty. Gdyby mógł od razu my go chociaż lekko pociągnąć za ogon, a potem podrapał za uchem. Na ta myśl i wyobrażając sobie także jego reakcję, zaśmiał się w duchu.
- Czyli dlatego zbierałeś trawę w mieście – stwierdził w końcu po chwili, a osoba przewróciła oczami.
- Błyskotliwy – powiedział z irytacją, na co nie zareagował. Jeszcze patrzyli na siebie, jakby mieli zamiar w nieoczekiwanym momencie skoczyć na siebie i poderżnąć sobie gardła, ale to się nie stało. Zamiast tego nieznajomy zniknął w innym pomieszczeniu, a Ryuketsu tylko chwilę się obejrzał po chatce i wyszedł stamtąd.
Szedł spokojnym tempem, raczej mu się nigdzie nie spieszyło. Miał zamiar zerwać trawę, ale zważając na okoliczności, gdy to ten dziwny chłopak znowu może się napatoczyć, zrezygnował z tego. Skoro nie poradził sobie z kociołkiem, to co by było, gdyby go wrzucił do jakieś piwnicy, albo bunkra? Nie ważne. Szedł po leśnej dróżce, którą znalazł po pięciu minutach drogi od domu, w którym prawie utknął. Schował ręce do kieszeni i szedł w ciszy, gdy nagle na jego drodze nie pojawił się mały kot. Był biały, miał króciutki ogonem i uszy oraz czarne słodkie oczka, które patrzyły na niego zaciekawione. Ryu ukucnął i wyciągnął dłoń w stronę kota.
- Lubię koty – podzielił się z ta informacją ze zwierzakiem, którego pogłaskał. Kociak podszedł bliżej, otarł się o jego dłoń i spojrzał w prawo. Tam utkwił swój wzrok. Chłopak także postanowił tam skierować swój wzrok, ale nic tam nie znalazł. Czuł jedynie, że był obserwowany. Domyślał się, a raczej był pewny na sto procent, że to ten dziwny typ, który pewnie sprawdza, czy nie zrywa trawy. Ostatni raz podrapał kota za uszami, przejechał po jego grzbiecie aż do ogona, na co usłyszał głośne mruczenie. Wstał i ponowił swoją wędrówkę do miasta, rezygnując z zamiaru przyrządzenia tego eliksiru. Następnym razem. W innym lesie. To pewne.
Doszedł do miasta. Miał zamiar zajść jeszcze do sklepu, ale patrząc na pogodę, a raczej na ciemno szare chmury, które kłębiły się nad budynkami, zrezygnował z tego. Nie miał zamiaru spędzić burzy na zewnątrz i w pięć minut dotarł do swojego lokum. Modlił się, aby nie zabrali prądu. Niestety nie miał pewności, że zostanie światło, dlatego od razu pozapalał szwedzie świeczki. Gdy usiał na łóżku, aby coś naszkicować, światła zgasły i jedynie małe płomyki oświetlały jego pokój. Przełknął gulę w gardle, która utknęła mu tam ze strachu, po czym się położył i po prostu wpatrywał w małe światełko nad świeczką. Po pół godzinie do jego uszów dotarł dziwny hałas, dobiegający z piwnicy. Raptownie wstał i skierował się tam. Złodziej? Jak? A może znowu ktoś "pomylił zaklęcia"? Nie wiedział. Wziął do reki największy płomień, w drugą rękę latarkę i ruszył. 
- Nienawidzę ciemności - mruknął po drodze.

[Leaks? Ty złodzieju!]

7 marca 2017

Od Leaksa - Cd. Ryuketsu

Brak komentarzy:
Jego przenikliwy wzrok uważnie skanował najmniejszy ruch nieproszonego gościa. Od razu wyczuł obecność w lesie, dlatego nie wahał się ani trochę i podążał za chłopakiem aż do tego momentu. Z całej siły powstrzymywał się od podejścia i wykręcenia mu ręki, która tak bezcześci jego tereny. Uniósł ogon niezadowolony i to właśnie w tym momencie przybysz go dostrzegł. Leaks uśmiechnął się szyderczo i zaczął powoli iść w jego stronę, strzykając palcami, w gotowości do ciosu. Zatrzymał się kilka metrów od blondyna i skrzyżował ręce na piersi, karcąc go srogim spojrzeniem.
- Zostaw to - warknął, tupiąc nogą. Jeszcze bardziej się niecierpliwił. Nikt nie ma prawa tykać niczego z tego lasu. Nawet on sam tego nie robił. Chłopak podniósł się, nie spuszczając z niego wzroku, a trawę w ręce ścisnął mocniej. Syknął na niego ostrzegawczo i w ułamku sekundy pociągnął go ogonem za rękę. Wiedział, że chłopak będzie stawiał niemały opór, jednak obchodziło go to tak bardzo, jak zeszłoroczny śnieg, którego i tak w lesie nie było. Leaks pociągnął go mocniej i siłą wepchnął do swojego szałasu. Nie czekając ani chwili dłużej, pchnął go lekko do tyłu aż niezdarnie wpadł do małego kociołka, nie mogąc się wydostać. Kotowaty uśmiechnął się do niego szyderczo i podszedł, opierając się o brzegi naczynia. - W tym lesie nie zbiera się niczego, co podarowała nam matka natura. Nie obchodzi mnie po co była ci ta trawa, ale nie możesz jest zebrać, zrozumiano? - syknął, nastraszając ogon, który powoli zaczął mu przeszkadzać pod tymi wszystkimi ubraniami. Przewrócił oczami, rozmyślając jak by tu ukarać blondyna przed nim. Westchnął cicho pod nosem i odszedł na bezpieczną odległość, uważnie przypatrując się gościowi, który za wszelką cenę próbował się wydostać. Nie zważając na jego obecność ściągnął z siebie noszone ubrania i szybko ubrał jakieś czyste, przy okazji dokładnie pokazując zwoje zwierzęce części ciała. Nie żeby go to obchodziło, ale z chęcią teraz wydłubałby młodemu oczy. Zerknął za siebie na chwilę. Desperacja na twarzy towarzysza dobijała go wystarczająco dlatego pomógł mu wyjść z kotła, jednak nie puścił jego nadgarstków. Z uwagą przypatrywał się mu z bliska, skanując każdy jeden szczegół na jego twarzy. W końcu warknął cicho i pozostawił chłopaka samemu sobie. Niech robi co tylko mu się żywnie podoba, tylko niech nie tyka żadnego żywego stworzenia w obszarze trzech kilometrów kwadratowych, bo obiecuję, że naślę na niego moją morderczą alpakę z piwnicy. Westchnął cicho po raz kolejny i z uwagą patrzył jaki ruch wykona.

[Ryu? Brak weny D:]

26 lutego 2017

Od Zoro - Cd. Fabiana

Brak komentarzy:
Po jakże rzewnej wymowie Fabiana przez chwilę zawahałem się nad tą szopką, uraczony tym potokiem słów zacząłem klaskać. Król zaczął patrzeć na mnie jak na idiotę, czyli w zasadzie jak na każdego. 
- Dobra odstawiłeś szopkę, po czarowałeś, próbowałeś wzbudzić poczucie winy. Może to działa na pana Konusa, ale na mnie nie bardzo a teraz byłbym wdzięczny gdybyś zaprowadził mnie do Hanshi bo trzy ostatnie razy trafiłem kolejno do kuchni, z powrotem na plac i na końcu do głównej bramy zamku a wszyscy ludzie których spotykałem byli zbyt zajęci żeby mnie zaprowadzić.
W dalszym ciągu gapił się na mnie jak na niezbyt rozgarniętego dzieciaka, następnie palnął w łeb i skwitował słowami:
- Nigdy się nie nauczysz.
Chwilę później machnął ręką i kierował pod sklepieniami sporych rozmiarów fortecy. W każdym korytarzu mieściły się cudowne pomniki wyrzeźbione przez mistrzów swojego fachu, w zasadzie jakby się zastanowić każdy był równowartością małej wioski. Idealnie odwzorowane konstrukty stały nieruchomo ukazując przechodzącym sceny jakby żywcem wyciągnięte z bitwy. Niektóre z nich stały na baczność wlepiając swe puste ślepia w przeciwległą ścianę. Szczerze przyznam, że to dla mnie nie ma sensu, bo po co komuś rzeźba stojąca w pałacu, przecież ona w zasadzie nie ma żadnego zastosowania. Co innego w mieście jako symbol dla gawiedzi oraz inspiracja dla żołnierzy. Moje rozmyślania zostały przerwane przez drwiące słowa Fabiana:
- Oto twój worek treningowy
Po czym wskazał głową dziewczynę. 
Próbowała się podnieść jednak po chwili zrezygnowała, nie wiem czy to przez ból czy może twarz pielęgniarki skierowana w stronę dziewczyny. 
- Szczerze powiedziawszy cieszę się, że nic poważnego ci się nie stało i przepraszam za to co się stało. Co byś powiedziała gdybym w ramach rekompensaty zaprosił cię na kawę?

[Hanshi?]

22 lutego 2017

Od Leviego - Cd. Fabiana

Brak komentarzy:
- Jesteś idiotą - mruknął i spojrzał karcąco na Fabiana. Nie winił go za to, zdarza się, ale teraz powinien już zauważyć. Westchnął cicho i przejechał ręką po włosach, odgarniając je do tyłu. Czasami miał serdecznie dosyć jego dupowatego charakteru. Czy osoby tak bipolarne jak on jeszcze chodzą po świecie. Mruknął coś pod nosem cicho i rozejrzał się dookoła. Oczywiście, ze obrazy musiały wisieć krzywo. Światło padające z kryształowego żyrandola dokładnie pokazywało kurz latający w pokoju. Skrzywił się znacznie i wycofał, padając władcy na kolana. Walone progi. Fuknął pod nosem, krzyżując ręce na piersi. - Jak teraz zaczniesz narzekać, że jestem ciężki, to ci przywalę - burknął, usadawiając się wygodniej na kościstych kolanach. Nie, żeby mu to przeszkadzało.
Wbił swoje tępe spojrzenie, w karcące czerwone oczy, tak hipnotyzujące, że odwrócił je, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Nie było to jego winą, że to świdrujące na wylot spojrzenie tak na niego działało. Chociaż mógłby przyznać, że adoruje te czerwone tęczówki. Z pośród dosyć dużego grona osób, które zna tylko Imcora ma takie.
Ociągając się powoli zaczął zsuwać się z władcy, ten jednak, widocznie wyczuwając jego opór po prostu objął go rękoma i podciągnął do góry, przyciskając do siebie. Levi spojrzał na niego dziwnie, unosząc niezauważalnie kąciki ust, po czym odwrócił się do niego przodem, walcząc z silnymi ramionami. Fuknął mu cicho do ucha, chowając twarz w jego szyi, kiedy doradca wszedł do sali. Poczuł na sobie jego spojrzenie. Wzdrygnął się, na co Fabian posłał mu drwiący uśmieszek. Usłyszał ciche odchrząknięcie, dlatego wyłączył swój mózg, ciesząc się tak bliskim kontaktem. Chciałby mu teraz powiedzieć to specyficzne "Wszystkiego Najlepszego", jednak wolałby, żeby sam ogarnął o co chodzi, zanim wybije dwudziesta czwarta.
Zaciągnął się specyficznym, królewskim zapachem. Nadal cuchnął alkoholem i kurczakiem, którego niedawno jadł, jednak nie bardzo mu to przeszkadzało. Zakopał twarz bardziej w wymiętej koszulce. Nie zwróciłby nawet uwagi na to, czy doradca wyszedł, gdyby nie charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
- Nie musi się pan chować, panie Ackerman - usłyszał uwagę i jak na zawołanie oderwał się od młodszego, piorunując starucha spojrzeniem. Nie powinno być zdziwieniem, że w tak zdeterminowanym akcie jego głowa miała spotkanie z podłogą. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo znów zostali sami. Warknął cicho i zaczął masować tył swojej czaszki, nie wstając z zimnej podłogi. Usłyszał głośny śmiech.
- Myślałem, że mnie trzymasz, kretynie - burknął i wstał, mrugając szybko, by pozbyć się czerni sprzed oczu. Westchnął cicho. - Jak będziesz czegoś potrzebował, będę gdzieś na zamku, albo w ogrodzie. Wiesz gdzie mogę trafić, a gdzie nie - mruknął i jak gdyby nigdy nic wyszedł, kierując się na poszukiwania dużego, cętkowanego kota, który zaginął mu dwa dni temu.

[Fab? Brak weny ;-;]

Od Ryuketsu - Cd. Leaksa

Brak komentarzy:
Nie słuchał go, tylko dalej myślał nad ogonem. Lubił zwierzęta, a tym bardziej takie puchate i mięciutkie, jak jego ogon. Przypomniał sobie o zdechłym kocie, którego ostatnio znalazł w koszu na śmieci. Miał po tym dwa razy koszmar, jednak teraz miał przed oczami tylko słodkiego kociaka. Zapomniał o tym, że był to obcy chłopak. Dopiero gdy niespodziewanie zniknął mrucząc coś pod nosem, wrócił jakby nigdy nic do rysowania. Chwycił w dłoń węgiel i zaczął smarować nim po nowej kartce. Najpierw uszy, potem oczy, nos i futerko. Wyszedł mu piękny czarny kot i białych oczach, który patrzył się na niego nieco z ukosa. Przytrzymał kartkę na wysokości swojej głowy uważnie obserwując oczy kota, po czym włożył obraz do byle jakiej szuflady, zapominając o nowym dziele, które przestało go interesować. Podszedł do krzesła, na którym wisiały liny. Związał nimi obcą osobę, która ulotniła się jakaś godzinę lub dwie temu. Schylił się i złapał za sznurem, który ewidentnie był przecięty. Sądził, że miał coś ostrego, ale przypominając sobie o ogonie, a następnie o uszach gdy go pierwszy raz zobaczył zbierającego trawę na chodniku stwierdził, że na pewno miał pazury. Gdy już znalazł odpowiedź na to, jak się owy mężczyzna uwolnił miał zamiar wyrzucić niepotrzebny sznur, gdy całkiem przez przypadek złapał go w ciekawym miejscu. Nie było ono przecięte, ale spalone. Chwilę się zastanawiał, czy był to mag ognia. Gdy odpowiedź była pozytywna, wyrzucił linę i wrócił do pokoju, gdzie miał zamiar kontynuować nudną lekturę o magii powietrza. Po przeczytaniu dwóch nudnych stron, przeszedł na środek mając zamiar znaleźć coś, co by przykuło jego uwagę. I udało mu się, zobaczył ciekawy rysunek tornada i fioletowy flakonik, a obok zaraz składniki do mikstury. Szybko przeczytał jej zastosowanie i skutki uboczne. Eliksir pomagał przy opanowaniu magii powietrza, a skutkiem ubocznym były różne części ciała losowych zwierząt, które miały się pojawiać co jakiś czas i na parę minut, może godzinę. Nie przeraziły go jelenie rogi czy uszy królika, dlatego od razu przeszedł do składników. W szafkach miał wszystko, oprócz leśnej trawy po świeżej rosie. Spojrzał na godzinę, która wskazywała piątą nad ranem. Postanowił się ubrać, zjeść coś na szybko i zostawiając światło w domu, wraz z niewielką torbą wyszedł, gdy tylko słońce zaczęło się ukazywać i tym samym oświetlać drogę. Szybkim tempem ruszył w kierunku najbliższego lasu, a następnie skierował się w jego środek. Leśna trawa, czyli trawa zebrana z małej polanki po środku lasu, bynajmniej tak myślał. Rzadko kiedy bawił się w magika czy alchemika, wolał raczej naturalne sposoby, ale chciał tym razem spróbować czegoś innego. Nie po to bawił się tą grubą książką, aby zrezygnować. Gdy znalazł poszukiwane miejsce, zaczął skubać trawę, która była jeszcze mokra i przyklejała się mu do rąk. Kątem oka zauważył ciemną postać, która stała w dużej odległości od niego, ale stała w miejscu. Nie był pewny czy na niego patrzy, jednak on uważnie wbił wzrok w ogon, który wystawał z tyłu.

[Leaks?]